Witaj na Forum Moto Guzzi Club Poland!
Po rejestracji proszę oczekiwać e-mail aktywacyjny. Proszę sprawdzać folder SPAM - czasem tam trafia ów e-mail.
Jeśli masz problemy z zarejestrowaniem się na naszym forum prosimy o kontakt mailowy na adres: rejestracjamgcp@poczta.fm

Propozycja zapoznawcza.

Awatar użytkownika
adamigo
Posty: 1364
Rejestracja: 01 lut 2018, 20:15
Podziękował: 10 razy
Otrzymał podziękowań: 66 razy

Propozycja zapoznawcza.

Post autor: adamigo » 05 wrz 2019, 23:52

Co dwa miesiące wpada w moją skrzynkę na listy periodyk klubowy Gambalunga. Naprawdę ciekawym posunięciem było zaproszenie czytelników do naszkicowania swojego motocyklowego CV - stąd też tytuł cyklu: "Highway to Here". Fajnie się to czyta zwłaszcza że średnia wieku w klubie tak koneserskim (rozumiecie - trzeba mieć coś nie tak z głową, żeby jeździć tą technologiczną miernotą...) jest niemała, i wspominki zaczynają sie czasem w latach dobrze zaprzeszłych. Stąd takie złote myśli: "W późnych latach sześćdziesiątych nikt nie chciał jeździć angielskimi motocyklami, więc kupiłem mojego pierwszego Ariela za jedyne 17 i pół funta".

To co? Może znajdą tu chętni wywlec swoje dawne traumy nabywane na motorynce czy emzecie 150...?:)

Jeszcze jeden cytat: "Zmieniłem Brevę na Hondę Deauville. Pamiętam Janka mówiącego >Pożałujesz tego. Wszystko będzie z nią w porządku, ale szybko się nią znudzisz, bo brak jej charakteru< . Miał rację. Moc OK, prowadzenie też, świetna owiewka i kufry, łatwa do czyszczenia, ale jak Janek rzekł, nie był to motocykl który byś wyciągnął z garażu na przejażdżkę dla czystej przyjemności".

Nadmienię, że w którymś momencie, obaj z prezesem Tadziem poszliśmy tą samą drogą - zapolowaliśmy na ten sam motur, a jak nam obu uciekł, na otarcie łez obaj zakupiliśmy ten sam ersatz - ale on odtąd już ugrzązł w marce, a ja jednak dopiąłem swego i rzeczony motur nabyłem... no ale o tym w swoim czasie. Teraz czekam na odzew sali. Tylko się nie pchać - i kwieciście pisać, bo lubię czytać ładne zdania:)
V50II, V50D, Nevada Orrible 750, NTX 650

imola.i.inne
Posty: 84
Rejestracja: 08 mar 2018, 22:32
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowań: 2 razy

Re: Propozycja zapoznawcza.

Post autor: imola.i.inne » 05 lut 2020, 23:01

Iskra .Zaraz po tym jak towarzysz zapytał ,,pomożecie ?,, wyszedłem na miasto popatrzeć i powąchać jak pachną motory .Patrze ... a tu jeden stoi taki ładny, nowy ,na pedały, obok zrozpaczonej Baby siatkarki .Podchodzę grzecznie pytam co się stało ? - nie poli usłyszałem .Tata takiego miał i jak był w pracy tośmy z bratem jezdzili na samych pedałach z wciśniętym sprzęgłem - jak rowerem .Różnica była taka że dodając gazu warczałem jak na dwusuw przystało .Miałem też jako najbardziej motoryzacją zainteresowany przywilej, pójścia na lody w płaskich wafelkach,Podstęp był taki że po drodze miałem kupić litr paliwa w butelce po mleku .Kapsel był jakiś taki wielokrotny .Więc na Komarkach sie znałem .Wykręciłem świece, patrze czy jest iskra ,nie było .Przypomniało mi się że Tata kręcił pedałami .Spróbowałem, nie ma - czuje tylko jakieś mrowienie w palcach , ale to nie iskra .Baba się ożywiła i odłożyła siatki .Dej jo pier..dolne ,Stanęła z prawej strony i z wprawą jak w Jawce pie..rdolneła pedał .Wtedy pierwszy raz doznałem oświecenia, nie cały, tylko końcówki palca .Na pamiątkę Pierwszego Pie..dolnięcia rejestracje z mojej ówczesnej miejscowości zaczynają się od liter PP....... .Dodam że słowo ,,amelinium,, zarejestrowane na you tube również z mych stron .Czołem .

Awatar użytkownika
zqubaniec
Posty: 409
Rejestracja: 02 lut 2018, 12:53
Lokalizacja: pomorze
Podziękował: 18 razy
Otrzymał podziękowań: 7 razy
Kontakt:

Re: Propozycja zapoznawcza.

Post autor: zqubaniec » 06 lut 2020, 08:57

To ja tak nawiązując do przedmówcy i jego przygody z "komarkiem" na pedały muszę się wynurzyć również. Albowiem będąc w podstawówce dostałem od kogoś takiegoż właśnie Komarka na pedały, oczywiście nie na chodzie. Usilnie próbowałem go uruchomić kręcąc tymi pedałami ze wszystkich sił. Po wielu dniach prób udało się go odpalić na parę sekund. Ponieważ byłem osamotniony w mych próbach uruchomienia tego cudu techniki, ojciec zlitował się nade mną i zawiózł "sprzęt" do znajomego rybaka, który ujeżdżał wówczas Simsona i uchodził za lokalnego znawcę techniki motocyklowej. Była nadzieja na naprawę i uruchomienie mojego Komarka. Niestety więcej go nie zobaczyłem.
Tak skończyła się moja przygoda z dwukołową motoryzacją na wiele lat, aż wreszcie dosiadłem Nevadę ...

Awatar użytkownika
Sello
Posty: 338
Rejestracja: 01 gru 2019, 19:44
Lokalizacja: Wagowo
Podziękował: 7 razy
Otrzymał podziękowań: 22 razy

Re: Propozycja zapoznawcza.

Post autor: Sello » 06 lut 2020, 12:01

Hmmmm .... U mnie było inaczej. Gdzieś na początku lat dziewięćdziesiątych kończyłem technikum. Prawko na motór zrobiłem jak tylko można było w wieku 17 lat, za własne ciężko zaoszczędzone pieniądze. Uprawnienia były - sprzętu nie.
Wówczas na osiedlu kilku moich kumpli założyło "klub". Idea "Easy rider" mocno wtedy wśród nas kiełkowała. Przychodziłem do nich do piwnicy w jednym z bloków.
Oni tam dowali drugie Harleyowe życie swoim Junakom (o przwdziwym Harym to tylko można pomarzyć było, znaliśmy tylko jednego gościa co miał WLA42 - był Bogiem). Junaki, cięte, spawane, chromowane, przerabiane, lakiery, szparunki, szerokie tylne koła z felgami od Syreny.
Był w Poznaniu taki kolo ksywa "Petrus", mieszkał o ile pamiętam na Łąkowej, u niego można było dostać i dorobić wszystko do moturów, gardził japońskimi szlifierkami. Junak, Dniepr, HD, Panonia, Iż to były sprzęty. Miał trajkę zrobioną chyba z Zaporożca, chyba pierwsza i jedyną w Poznaniu w tych czasach.
Cały poznański światek przerabiaczy sprzętów znał "Petrusa"....
Ale wracamy do piwnicy.
Siedzieliśmy tam, słuchało się Dżemu, Pink Floydów, ZZ Top .... ehhhh... Oni grzebali, a ja się przyglądałem i ewentualnie pomagałem.
TEŻ CHCIAŁEM MIEĆ JUNAKO - HARLEYA !!!
No i stało się . Przy pomocy wuja (rodzice nic nie wiedzieli) za ostatni grosz kupiłem .... taczkę z ... częściami, które w/g sprzedawcy były Junakiem w częściach.
Zapakowaliśmy klamoty z taczki do wujasowego Trabanta i ....
I tak się zaczęła moja przygoda z motorami.
Dwa lata później wyjechałem swoim Junako-Harleyem, pięknym, błyszczącym, ociekającym chromami, lakierem metalik .... to były piękne czasy.

Pozdro dla wszystkich, mam nadzieje że przeżyję podobne chwile na MG okulary3
V50 II, Galletto 192

cynek
Posty: 105
Rejestracja: 05 lut 2018, 15:04
Otrzymał podziękowań: 7 razy

Re: Propozycja zapoznawcza.

Post autor: cynek » 06 lut 2020, 15:53

Moja historia jest mniej skomplikowana. Mój pierwszy pojazd dwukołowy, czyli Simson S51 dostałem w prezencie od ojca za pozytywne zdanie egzaminu do technikum. Pinkiel nówkę trzeba dodać. No i poczułem zapach benzyny. W trzeciej klasie technikum zrobiłem tym Simsonem trasę Bolesławic-Olsztyn jednego dnia. A reszta to już (zapewne taka jak u wielu z nas) historia...

Awatar użytkownika
adamigo
Posty: 1364
Rejestracja: 01 lut 2018, 20:15
Podziękował: 10 razy
Otrzymał podziękowań: 66 razy

Re: Propozycja zapoznawcza.

Post autor: adamigo » 06 lut 2020, 19:44

No proszszsz proszszsz, już machnąwszy ręką, a tu okazuje się że temat musiał nabrać mocy urzędowej i oto jaki wysyp zwierzeń:)

Ja mając lat osiemnaście nie wiedziałem jak się moto odpala... kiedyś w sadzie dał mi sadownik wueskę bez tłumka do płoszenia szpaków - no i na końcu sadu trzeba było wiadomo, zawrócić - poległem tak spektakularnie, że prócz zaliczenia jakiegoś rowu zrzuciłem też łańcuch z zębatki, a próbując to ukryć, wytarmosiłem ją nazad na dukt między wisienkami, ale coś przy odpalaniu chrobotało i na ówczesnym levelu nie umiałem tego łańcucha zdiagnozować. Znacznie młodszemu synowi sadownika diagnoza zajęła tyle, co rzut oka:) Mając lat dwadzieścia i jakąś tam marną pracę, doszedłem do punktu gdy miałem odłożone na pół wymarzonego spadochronu - albo całą powiedzmy Jawę, jako bazowy środek transportu - no i jak już na nią wsiadłem.... priorytety się pozmieniały i tak zostało do dziś - czyli bez zmian przez ostatnie 25 lat:)

Następny proszę!
V50II, V50D, Nevada Orrible 750, NTX 650

Awatar użytkownika
Klaus1973
Posty: 124
Rejestracja: 27 lut 2018, 20:27
Podziękował: 3 razy
Otrzymał podziękowań: 16 razy

Re: Propozycja zapoznawcza.

Post autor: Klaus1973 » 08 lut 2020, 10:56

Sello pisze:
06 lut 2020, 12:01
Był w Poznaniu taki kolo ksywa "Petrus",
To Ryszard Petrus - legenda tuningu jakby nie było HAHAHAHA . człowiek, który nigdy nic nie zrobił w terminie.

U mnie to było kilka startów.
1. Motorower Ryś - wlaściciel Ś.P wujek Szczepan. Sam jeździł SHL ale posiadał tego Rysia na pedały, jako bardzo młody człowiek (10-12 lat) dostałem pozwolenie na przejażdżkę tym sprzętem, jednak nie okazałem należytego szacunku więc go nie dostałem. Nie pamiętam dlaczego
2. Motorynka Jarka i kadet "Kuku" - Jarek rok młodszy a KUKu chodził ze mną do klasy do podstawówki. Jarkowi motorynkę położyłem w zakręcie, przestał się odzywać do mnie, a kadetem tam wjechałem w dziurę że pękły mocowania półki z przodu.
3. Własna WSK - kończę podstawówkę a mój Ś.P wujek "Lufka" zmienił pracę i jego boska WSK 125 została w szopce u babci. Umyłem, kupiłem opony, tłok, pierścienie i korbowód. Poskręcałem, odpaliłem i nie chodzi. Odpala stuka puka gaz i zgasł. Co się okazało założyłem odwrotni tłok. Te wycięcia były takie podobne, a Pani w sklepie w Obornikach Wlkp nic nie mówiła jak to się zakłada.
Po kilku radach i pomocy (nie pamiętam kogo - Lufka, Szczepan?) byłem Motocyklistom, jeszcze nie takim jak Andzia na Trumnie zrobionej Panonii, Tymek na rusku, czy Kurczak na wuelce, Jak mi imponowali cię kolesie, przed każdym wyjazdem spotykali się albo na ul. nowej przed domem kurczaka albo na podgórnej u Andzi. Panonia, Junak, HD wuela, ze 3ruskie bez koszy na czopery zrobione. I ja na mojej (choć nie mogłem mieć jeszcze prawka) WSK 125.
później nie będę miał kasy - takie życie - WSK zniknie w momencie kiedy będę w WP, babcia się przeprowadzi mnie nikt nie poinformuje a WSK weźmie sąsiad.
I tak po wyjściu z wojska w 1994 aż do 1999 roku będę bez motocykla. Nie to żebym nie jeździł. Ołówek odkupi od Kochasia Junaka i będę mógł go brać zawsze kiedy ołówek nie jeździ. Kochaś kupi najpierw Ruska, Potem pojedziemy razem po jego MG Nevada. W tym czasie koledzy starsi przesiądą się na Intrudery, HD i inne czoperowate. Pewnie dlatego pod wpływem impulsu kupię prawie Indiana Kawasaki VN 800. I będę miał ze 5 kredensów. Ale to już inna bajka.

Marek Krupa
Posty: 668
Rejestracja: 19 wrz 2019, 22:03
Otrzymał podziękowań: 21 razy

Re: Propozycja zapoznawcza.

Post autor: Marek Krupa » 22 lut 2020, 11:17

Fantastyczne wspomnienia . Moje gonitwy za odkryciem co jest za zakrętem zaczęły się od roweru i jazdy pod ramę, bo na małych kółkach chyba wcale nie było. Na wakacje do nas przyjeżdżali z Krakowa zaprzyjaźnieni starsi chłopcy. Niestety ja miałem 4 lata, oni oczywiście więcej, a co gorzej oni przyjeżdżali na popielatych, na pedały Komarach 1. Oczywiście chciało mnie skręcić od tych widoków, zapachów i tego, że oni są tacy szybcy. Kiedyś na Iżu 49 zawitał ich kuzyn i ten dobrodusznie zaprosił mnie na tylne siedzenie. Jazda była odlotowa. Trzymałem się tylko tego pałąka, a dupina i nogi latały gdzieś z tyłu. Ta jazda pozostanie mi w pamięci do końca życia. Chyba w podzięce skołowałem jego narzeczoną i w wieku 5 lat byłem starszym drużbą na ich ślubie targając z taką małą smarkulą ogromnie długi welon. Niestety w tamtych czasach w PRL, dla rodziny Niecieckich związanych z AK i przerzutem do Anglii V2, nie było w Polsce miejsca. I dlatego kolejnej jazdy ze Zbyszkiem na jego IŻu już nie było. Oczywiście później były różne IŻe, a jedna tuningowana silnikowo 49 pozostała na strychu w częściach i czeka na odbudowę w kolejce. W wakacje po VI klasie już miałem ogromne parcie na jakąś maszynę. Rodzice dla odczepki powiedzieli "Tu masz listę naszych dłużników, jak odzyskasz kasę to kupimy Komara". No i się zaczęło, komornikom mógłbym udzielać korepetycji. Po dwóch tygodniach miałem już kosmiczne 5100 zł. Rodzicom było trochę głupio, bo taki młody ... Na całe szczęście słowa dotrzymali i pojechaliśmy z ojcem po wymarzony sprzęt. Oczywiście w sklepie nie było, ale chyba są jeszcze w magazynie, który zamykają za 30 min. a on jest na drugim końcu miasta. Zdążyliśmy i był to piękny Komar 3 i ten najszybszy model czyli wiśniowy. Po dopchaniu i zatankowaniu na CPN, ojciec zadał mi dwa poważne pytania: czy umiem jeździć? i czy wiem jak dojechać do domu? a było to ok 40 km. Odpowiedzi były jednoznaczne, chociaż nigdy nie jeździłem a drogę znałem raczej na azymut. Niestety na początku instrukcji obsługi omyłkowo napisano, żeby na dotarciu nie przekraczać na I 30km/h. Jechałem więc na jedynie piłując 25km/h. Jednak w celu dobrego dotarcia jechałem 3 km a 1 km oczywiście w celu schłodzenia prowadziłem. Niestety blisko domu 2 razy silnik zaczął się zacierać.na całe szczęście młody kierowca błyskawicznie złapał za sprzęgło i po 1km spacerku wszystko było ok. W domu jak doczytałem dalej w instrukcji obsługi, że ta prędkość dotyczyła II biegu, to chciało mi serce pęknąć. Oczywiście nikt do tej chwili o tym nie słyszał. Później nastał czas wielkiej radości , ciągłej jazdy również zima po śniegu , tankowania niebieskiej kosztującej 5 zł/l i wożenia worka świec zapłonowych. Była również piękna akcja szukania z kolegami grzybów w lasie na 3 Komarach. W ciągu 2 lat zrobiłem ok 14 tyś. km. Niestety ostatniej zimy wioząc na bagażniku kolegę, na podjeździe strzelając na I biegu ze sprzęgła uszkodziłem skrzynię biegów. Komar kupił mechanik a ja przesiadłem się na SHL 175 Wiatr i rozpocząłem ostre dłubanie, żeby ścignąć sąsiada jeżdżącego na nowej MZ Sport. Czasami się udawało, ale koszty były ogromne. Takie to były moje początki, ale wówczas w TV był tylko 1 czarno-biały program ...

Awatar użytkownika
adamigo
Posty: 1364
Rejestracja: 01 lut 2018, 20:15
Podziękował: 10 razy
Otrzymał podziękowań: 66 razy

Re: Propozycja zapoznawcza.

Post autor: adamigo » 22 lut 2020, 23:52

Bongo, chłopaki. Pyknął ten temat, nie ma co. Jest moc w tych opisach:)

Ponieważ tknąłem tą strunę zainspirowany serią "A highway to HERE", no to dodam jeszcze jak trafiłem na wiadomą markę. Po Jawie nadszedł czas na magiczną sztukę regulacji zaworów w Dnieprze, a po następnych dwóch latach - a już wtedy do bezsenności doprowadzał mnie widok nowego Suzuki LS650 w salonie - zdecydowałem, że zakładam sobie pętlę na szyję i biere kredyt, i kupuję sztukę marzeń: R80G/S w "Riderze" w Krakowie. Dniepr mnie skierował na te tory, bo bokser to jest cacko, jeśli chodzi o obsługę, dostęp do wszystkiego i brak łańcucha. No, jest jeden - w rolgazie. No ale to było chyba z 7 kantów za tego GSa a rok był jakiś 97, to była poważna kasa, robiłem 7 dni w tygodniu na dwa etaty i zarabiałem 1000 na miesiąc. No i tak sie zbierałem, tak sie zbierałem, że GS poszedł. Zwróciłem zatem oko w stronę ogłoszeń w "ŚM" - czym by tu sobie łzę żalu obetrzeć. Padło na ersatz boksera, czyli nadal bez łańcucha, nadal wzdłużnie, ale z innym kątem między garami - to był czas, gdy pojawił sie jakiś stały strumyczek policyjnych V65 z Hiszpanii, no i dwa były w ogłoszeniach. Obejrzałem oba, pamiętam, Stalowa Wola i Radom, ale jeden jakiś taki drewniany był, i padło na drugi. Nie wdając się w szczegóły, niezadługo potem już się turlałem z Radomia sztuką bardziej pasowną, notabene tak niezwyczajny do tarczowych hamulców, że na zjeździe na pierwsze tankowanie położyłem sztukę na środku trasy DK12, a gmole przednie i tylne ładnie zapracowały jak łyżwy i pozwoliły się spokojnie oddzielić od sztuki w trakcie szlifu, a oważ ledwo co ucierpiała. Spotkany na kolejnym zlocie w Moszczenicy Tadzio, zapoznany w czasach gdy obaj upalaliśmy bokcepy, okazał sie "szczęśliwym posiadaczem" tej drugiej sztuki z Woli, uwaga: kupionej na otarcie łez po tym, jak uciekł mu... R80 G/S z Ridera:)) Czyli popełniliśmy ten sam błąd, koledzy, ten sam błąd:) Do tego Tadziu w drodze z Woli też... ale o tym niech sam kiedyś nam opowie:) Tymczasem ja jednak dopiąłem swego(i dobrze mi tak! sam tego chciałem...) i kupiłem GSa, choć zeszło mi z tym parę lat; Tadziu od tamtego czasu już utkwił w marce po uszy. Mi zeszło więcej niż dekadę, nim wróciłem się do Canossy, ale to już był inny kraj, inna waluta i inne potrzeby - złamałem obietnicę, że skoro "mam motor marzeń, więc więcej motorów nie kupię", i od owego czasu... V50, kolejne V50, z tych dwóch jeden benzyniak i jeden dizel, oba do dziś cieszą ucho i oko; potem przelotnie Breva, Imola, V35 na parę lat i ostatnio Nevada okrutnie obnażona z tych głupich ozdóbek, zresztą kompletnie zgnitych po 18 latach stania . W międzyczasie - dwie Cagivy do celów bardzo przyziemnych(praca, off), ale dumnie noszę naszywkę od jednego z Was "100% GUZZISTA" i nie zapowiada się, że coś tu się zmieni:)
V50II, V50D, Nevada Orrible 750, NTX 650

ODPOWIEDZ